wtorek, 15 października 2013

Powiem jeszcze tylko,ze awantury nie ustały.
Do wiedzmy przyjechała "coreczka"...pisze w cudzysłowiu,bo corka kochająca odwiedza matke częściej niz raz na 2-3 lata.
Zwłaszcza,że dzieli je odległość raptem ok.200 km.
Była ponad tydzien jakos-tak...
i  spokoj był tez.
I wiedzma nie wytrzymała nawet tego tygodnia bez awantury.
Przy swojej córce wywaliła na nasze podworko ścięte badyle po różach.
Moj brat widział,jak ona robi cos przy krzakach,wiec podpatrywał z przeczuciem,ze znowu wszystkie śmiecie wywali do nas.
I sie nie pomylił...
Wyszedł z domu,pozbierał te śmiecie i walnął z powrotem na jej teren.
No i sie zaczeło...
Jej corka najpierw cos tam bąknęła,jakby w jej obronie,potem uciekła do domu,
a na drugi dzien juz jej nie było u mamusi.
Moze wreszcie otworzyły sie oczy córeczce i zobaczyła,kto wywołuje awantury,
co wyczynia jej matka i jaka jest naprawde.
A wiedzma przez kilka dni nie wychodziła z domu.
A moze córeczka cos jej przygadała...zobaczyła na własne oczy ,co wyprawia jej matka.
Bo do tej pory pewnie tylko słyszała bzdury,jakie wygaduje jej matka na nas.
Szkoda tylko,ze sąd nie chciał wziąć takich incydentów pod uwagę.
Mam to wszystko nagrane,oczywiscie.

1 komentarz:

sklep pisze...

bardzo interesujące miejsce, sporo ciekawostek tutaj na twoim blogu można odnaleźć :)