wtorek, 31 stycznia 2012

dzisiaj otrzymałam pismo z Kancelarii Prezydenta RP.
Uprzejmie i rzeczowo wyjasniono mi,ze Prezydent przywiazuje duza wage do tego,w jaki sposob sa rozwiazywane problemy obywateli,jak funkcjonuje prawo oraz organy i instytucje publiczne.
z uwaga zapoznał sie tez z moim problemem,ale...kompetencje i zakres działania Prezydenta RP sa ściśle określone przepisami Konstytucji,nie uprawniaja Prezydenta do oceny decyzji wydanej przez niezawisły sąd.
W myśl art.173 Konstytucji RP sądy sa władza odrębną i niezależna od innych władz.
A WIEC NIE MA MOCNYCH...!!!...na sądy,sedziow,prokuratorów...

I TU:...UWAGA

... MOGĄ WAS POSĄDZIĆ,OSĄDZIĆ I SKAZAĆ ZA CZYNY NIEDOKONANE I NIE MA ZMIŁUJ ....NIKT WAM NIE POMOŻE...!!!!!!!!!!!!!!!!

no,tak...a czego mogłam sie spodziewac???
jedyna ulga,ze sobie popisałam...

otrzymałam tez e-maila z Prokuratury Generalnej o złozenie wniosku o kasacje wyroku z podaniem numeru sprawy sądowej,celem dalszego postepowania.
NADZIEJA...?????????????????

poczekamy-zobaczymy...

tutaj musze wyjasnic,ze najpierw wysłalam maila do Prokuratury Generalnej,z prosba o wydanie opinii,czy moja sprawa wogole moze byc rozpatrzona,bo prawnicy w moim miescie uparcie twierdzili,ze nie mam juz zadnych srodkow odwoławczych...

niedziela, 29 stycznia 2012

jutro mija 3-tygodnie jak czekam na odpowiedz z Sadu w sprawie klauzuli wykonalności....i CISZA!
a od ponad miesiaca czekam na odpowiedz od wysoko postawionych urzednikow...
maja gdzies,takiego szaraka-emeryta...
ja dostaje nieprzekraczalny termin 7-dniowy,na ewentualna odpowiedz,ale sama moge czekac,czekac,czekac......
a za 4 dni znowu zabiora mi znaczna czesc mojej nedznej emerytury.
A to ma sie nazywac,"wszystko załatwiamy w rozsadnym terminie"...

Po telefonicznej rozmowie z ZUS-em,gdzie monitowałam o nadesłanie mi odpowiedzi na moje pismo,w sprawie nie dostosowania sie do przepisow,otrzymalam wyjasnienie,ze"my zawsze tak robimy"..."tak wylicza komputer"....
i znowu niepotrzebne sa artykuły,paragrafy,przepisy...po co ktos siedzi,głowi sie,wymysla,jak nikt tego nie stosuje...robia tak,jak im wygodniej,czyli -po swojemu.
Należałoby podac ZUS do Sadu za niewłasciwe stosowanie sie do przepisow,normujacych potracanie z rent i emerytur.
Tylko,ze ja nie jestem juz osoba,ktora wierzy w prawidłowosc rozwiazywania problemow przez Sad.
A z drugiej strony,jak tego nie zrobie,to dalej beda mi zabierac 2 razy tyle ile powinni....
-przecież emeryt to taka wesz...choć nic nie ma żyje też-

ILE KŁOPOTOW , ZMARTWIEN I ROZSTROJU NERWOWEGO MOZE DOKONAC JEDEN ZŁY CZŁOWIEK...!!!

Napisałam juz pismo-zażalenie do Prokuratury Generalnej.
Jutro wysyłam.
I beda to moje ostatnie-niestety-podchody w szukaniu prawdy i sprawiedliwosci w Polsce.
Dalszych mozliwosci juz nie mam,wyczerpałam wszystkie drogi.

Raczej nie licze na to-/obym sie myliła/,ze znajdzie sie ktos,kto spojrzy na to wszystko sprawiedliwym okiem.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

przyszło mi do głowy cos bardzo głupiego,ale dla polskiego sądu,bo wymiarem sprawiedliwosci tego przybytku Temidy nie nazwałabym raczej-to pewnie bedzie normalka:
-a jak Stanisława J.napisze pozew do Sadu,ze ją zamordowałam /???/ i jeszcze to przed sadem potwierdzi,to pewnie tez nie sprawdzą czy to prawda,uwierza na słowo i dozywocie mam zapewnione:((((((((

niedziela, 22 stycznia 2012

wykonanie wyroku potoczyło sie w błyskawicznym tempie.
Stanisława J.niczym pershing pozałatwiała wszystko,aby odebrac swoje pieniadze,bardzo zreszta zawyżone-na co sąd oczywiscie wyraził zgode,wystawiajac klauzule wykonalnosci.
Dostałam pismo od komornika,zawiadamiajace o egzekucji.
Jako dłuznik mam do oddania 2,300.-złotych.
Mialam prawo do zlozenia wniosku i wyjasnien u komornika.
Złozylam wyjasnienie na pismie,a drugiego dnia dostałam juz zawiadomienie z ZUZ-u o zajeciu mojej emerytury.
Zgodnie z przepisami o emeryturach i rentach/art.139 i 140 z zastrzezeniem art.141/
zajeciu podlega :odlicza sie kwote/netto/ wolna od zajecia,a z pozostalej odlicza sie 25% na rzecz komornika.
ZUS tez naruszył przepisy,bo wyliczyl w kwocie brutto i zajał 50%.
Takze pozbawiona zostalam znacznej kwoty,dla mnie niezbednej do zycia.

Wysłalam pismo do ZUS-u,celem skorygowania...odpowiedzi nie otrzymalam jeszcze.

Napisałam tez wniosek o umorzenie egzekucji do komornika, a do Sadu pismo zażaleniowe na egzekucje.
W zamian otrzymalam pismo,powiadamiajace,ze wystapił bład i winna jestem nie 2.300.- ale 3.100,- zł.
łacznie z kosztami mam zapłacic-3.606,55,- zł.
i nie mam pojecia za co...???
Od komornika dostałam odpowiedz ODMOWNA.
Z sadu jeszcze nic nie otrzymałam.
Tak to wyglada na dzien dzisiejszy.

a teraz cos szokujacego:

-wychodzac wczoraj z domu,natknęłam sie na Stanisławe J.
cofnełam sie do wewnatrz domu,ale zdażyła mnie zobaczyc,a ja usłyszałam jej głosny smiech i słowa:
"I CO SUKO,ZAŁATWIŁAM CIE...TO JESZCZE NIE KONIEC,ZABIORE CI WSZYSTKO,MOZE WRESZCIE ZDECHNIESZ"

...jestem przerażona nienawiscia tej osoby...naprawde nie wiem,co mam robic?
a jestem juz wyczerpana psychicznie!
i wcale nie ratuja mnie pocieszenia innych w formie"szkoda nerwow,przeciez to wariatka"
i nie pociesza mnie tez fakt,ze nie tylko ja jestem jej "ofiara",z innymi przegrywała,tylko teraz udało jej sie wygrac.
i nie wierze,ze ta sprawa nie była ustawiona...a moze i przekupiona?????
Jednak postanowiłam walczyc.
Rozpowszechnie to nawet na cały swiat,jezeli bedzie taka potrzeba.
Napisałam pisma, w formie zażalenia,załaczajac cała dokumentacje i proszac o pomoc w dojsciu do prawdy i sprawiedliwości do:

-Ministra Sprawiedliwości
-Rzecznika Praw Obywatelskich
-Helsinskiej Fundacji Praw Człowieka
-Prezydenta RP
-Premiera RP
-Sądu Najwyzszego
-do programu E.Jaworowicz "Sprawa dla reportera"

otrzymałam odpowiedz od:

-Ministra Sprawiedliwosci---niestety nie ma uprawnien do ingerowania w decyzje sedziego.

-Rzecznika Praw Obywatelskich---nie dopatrzył sie uchybien w wydanym wyroku,jednoczesnie sugerujac,ze: cyt."Nalezy miec na wzgledzie,ze sad orzekajacy,kieruje sie własnym wewnetrznym przekonaniem nieskrępowanym zadnymi ustawowymi regułami,a przekonanie to pozostaje pod ochrona art.7 k.p.k."
Nie podejmie zadnych krokow...a odpowiedz na moje pismo podpisala" referent prawny"...pewnie Rzecznik nawet tego nie widzial.
Watpie tez,aby orzeczenia zostały rzetelnie przeczytane.

-Biura Premiera---tez nic nie moga zrobic,nie maja uprawnien do decyzji sedziego.

-Sądu Najwyzszego---ktory bezposrednio tez nie moze podjac zadnych dzialan,ale nakierował mnie na napisanie wniosku o kasacje do Prokuratora Generalnego.

od innych nie mam jeszcze odpowiedzi.

i wyglada na to,ze sedzia w naszym kraju,to jak świeta krowa w Indiach....zrobi,co zechce i nikt tego nie moze oceniac...a nawet nie maja takiego prawa!
Dopiero teraz,po takim wyroku Stanisławie J.urosły skrzydła...atakuje mnie nie tylko słownie,ale tez dopuszcza sie przemocy fizycznej.
Wzywam funkcjonariuszy na pomoc.Sa swiadkowie,ktorzy to widzieli,bo Stanisława J.czuje sie bardzo pewnie i juz nawet nie zwraca uwagi,czy ktos widzi co ona robi,czy nie.
Przyjechali....i co...???
Stanisława J.pokazała im wyrok,gdzie mnie skazano i za co,ONA oczywiscie nic nie zrobiła,to ja jestem winna.
Funkcjonariusze nawet rozmawiac ze mna nie chcieli,nie spisali tez swiadkow,powiedzieli,ze moge załozyc sprawe w Sadzie przeciwko S.J.
I odjechali...
Nastepnego dnia pojawili sie w moim domu przedstawiciele Policji,bo Stanisława J.zlozyła doniesienie,ze ja CHCIAŁAM JA ZABIC...!!!!!!!
na szczęście byli to funkcjonariusze,ktorzy bardzo dobrze znaja S.J. ,znaja tez mnie i moja rodzine,wiec nie uwierzyli w kolejne wymyślone oskarzenie.I to jeszcze jakie oskarzenie...
STRACH ZYC...!!!!
NIE MAM ZADNEJ OCHRONY,ANI POMOCY!!!
nie wiem tylko kiedy dostane nastepny pozew i z jakim oskarzeniem!


wnosimy apelacje,przeciez tak nie moze byc.
Ale moja pani adwokat zaczeła odciągac mnie od tego pomysłu,naraze sie tylko na dodatkowe koszty,sprawe nie wygramy,bo zdradziła mi,ze w pismie Sadu Apelacyjnego,ktory zwrocił sprawe do ponownego rozpatrzenia,mozna wyczytac miedzy wierszami/jako prawnik zna sie na tym/,ze....robic tak,aby SKAZAĆ...
CZYŻBY SPRAWA USTAWIONA ODGÓRNIE...???
Ja wierzyłam jednak,ze sprawiedliwosc jest i prawda musi zwycieżyc...
zwlaszcza,ze Sad I Instancji nie wykonał zalecen Sadu Apelacyjnego,bo zajmował sie sprawami zupełnie nie dotyczacymi oskarzenia.
A miał zajac sie wyłacznie wyjasnieniem okolicznosci ,ktore miały miejsce w dniu 28 wrzesnia 2007 r.i to przeprowadzonej zgodnie z zasadami wyrazonymi w art.4 i 7 kpk,a w razie potrzeby rowniez art.5 &2 kpk.
Zaskarżylismy orzeczenie dotkniete uchybieniami dyskwalifikujacymi roztrzygniecie,zarzucajac obraze art.4 kpk i art.5 &1 kpk.

Odbyła sie pierwsza rozprawa w Sadzie Apelacyjnym,gdzie Stanisława J.przyprowadziła ze soba pełnomocnika,dotychczas go nie miala.Widocznie ktos jej podpowiedział,ze to jest szansa na wyciagniecie wiekszej kwoty pienieznej/bo przeciez sprawe wygra/.
Pierwsza sprawe Sad Apelacyjny odroczył,bo Sad I Instancji nie wywiazał sie z zalecen i Sad Apelacyjny sam sprawdzi potrzebne fakty.
Jest szansa dla mnie,ze wyjasni sie wreszcie i ten horror sie skonczy korzystnie dla mnie.

Druga sprawa:...Sad przychodzi z gotowym juz orzeczeniem.
PRZEGRAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!
Utrzymano w mocy wydany wyrok.
Uzasadnienie jeszcze bardziej głupie od poprzedniego.
Ponadto znikneły fakty,przemawiajace na moja korzysc,a wiec okazuje sie wedlug Sadu Apelacyjnego,ze po zaistniałym zdarzeniu w dniu 28 wrzesnia 2007 r.NIKT NIE DZWONIL NA POLICJE...?????????/a moje nagrane wezwanie tam jest...ZNIKNĘŁO?????/
Nie wyjasniono tez,dlaczego Prokuratura odmowiła wszczecia postepowania w sprawie napaści na mnie przez Stanisławe J.
Za to poruszono sprawe "nieszczesnych jajek",oraz wskazano na mała wiarygodność zeznan mojego syna,bo mimo iz był swiadkiem-czyli i słyszał i widział,jak Stanisława J.mnie wyzywała,to tylko i wyłacznie jego zainteresowanie w uzyskaniu przychylnego roztrzygniecia dla jego matki.
NIEPRAWDOPODOBNE....to znaczy,ze członkow rodziny nie nalezy brac pod uwage,bo wiadomo co Sad o tym mysli.
Za to swiadek Edmund W. jak najbardziej wiarygodny....chociaz nic nie widział,a powinien,jezeli faktycznie tam był,słyszal tylko jak zeznał,ale nie wie kogo,potem wszystko zrelacjonowała mu Stanislawa J.
Na nasza obrone,jak to mozliwe ,skoro konflikt ten trwa od wielu lat,a Edmund W.bedac codziennie na posesji Stanisławy J/ponoc od 10 lat/słyszal to tylko ten jeden,jedyny raz?
Sam Edmund W.powiedział,ze jego wizyty w garazu sprowadzaja sie jedynie do wyprowadzania samochodu z garazu w godzinach rannych i wprowadzania go w godzinach wieczornych.
Ale do wyjatku nalezał dzien 28 wrzesnia,kiedy pojazd wymagał naprawy i to była sytuacja ,w ktorej wlasnie tego dnia tam przebywał.
Wobec takich okolicznosci nie trudno zaakceptowac fakt,ze byl swiadkiem tylko tego jednego zdarzenia.
Sad nie uwzglednił zarzutow oskarzonej i utrzymał zaskarzony wyrok.

CZEGOS BARDZIEJ BZDURNEGO TRUDNO WYMYSLEC...!!!!!!

Reasumujac to wszystko...SEDZIA WYROBIŁA SOBIE WŁASNA TEORIĘ I OSKARZONO MNIE NA PODSTAWIE DOMYSŁÓW !!!!



Ślepo dajac wiare kazdemu wypowiedzianemu słowu Stanisławy J. i nakłonionych przez nia do zeznan ,podstawionych swiadkow/jak obrzucenie jajkami jej domu przez moich wnukow,oblanie woda przez moja corke,wyrywania jakichs tam kwiatkow itp./.
Wszystko to jest nieprawdziwe,ale Sad nie zadał sobie nawet trudu,aby sprawdzic wiarygodnosc tych oskarzen ,bezpodstawnie wymieniajac je w sądowych dokumentach.

dołozono jeszcze 800.-zlotych za pelnomocnika S.J.+50.-jako koszty sadowe.

Łacznie mam zapłacic mojemu katowi 3.100.-złotych,chyba jako podziekowanie za nekanie mnie i moja rodzine ,za te wszystkie lata.

Wyrok sie uprawomacnia,dalsza droga wg prawa zamyka sie...KONIEC!!!

Poinformowano mnie jeszcze,ze sprawa do kasacji nie kwalifikuje sie!

Pierwszy Sad wydał wyrok uniewinniajacy,po ponad 2-latach badania okolicznosci.
Drugi podwazył ten wyrok i juz po 2 posiedzeniach zmienil wyrok na skazujacy.

A mnie juz głowa spuchła od myslenia...jakim cudem Sad podwaza wyrok tego samego Sadu,bez dodatkowych,nowych okolicznosci,bez dowodow.

Kazde pojawienie sie listonosza,to ścisk w sercu,ze moze to nastepny pozew od S.J.
JA SIE OD TEJ BABY NIE UWOLNIE NIGDY,SKORO JEST TAKIE PRAWO W POLSCE.!!!!

sobota, 21 stycznia 2012

ABSURDALNA DECYZJA:
- uwiarygodnić stosując zasadę, że skoro nie ma dowodu, że to oskarzona, to należy uznać, że to napewno oskarzona.
.polecam do przeczytania,bardzo madrze napisane.

http://blogmedia24.pl/node/8234

piątek, 20 stycznia 2012

zdaniem Sadu rowniez wyjasnienia oskarzonej co do zasady nie zasługuja na przypisanie im waloru wiarygodnosci.Sa one prawdziwe tylko w takim zakresie,w jakim relacjonuja istnienie wieloletniego konfliktu.Wskazuja tez na fakt zaistnienia zdarzenia z dnia 28 wrzesnia 2007 r.lecz rola oskarzonej była inna,niz ja przedstawia w swoich wyjasnieniach.
Zadecydowała o tym przede wszystkim tresc zeznan swiadkow:Edmunda W.,Marianny K.,Ireny M.
Stanisławy J.

ode mnie:co te zeznania maja wspolnego z dniem 28 wrzesnia 2007 r.???
-Edmunda W.-ktory nic nie widzial,cos slyszal,nie wie kogo slyszal,i dowiedzial sie o tym od Stanislawy J.
-Marianny K.-widziala mokre schody i zna opowiesc od Stanislawy J.
-Ireny M.-mowila o jakichs kwiatkach.....
-Stanislawa J.-wiadomo.....

Przedstawiona przez oskarzona wersja wydarzen z dnia 28 wrzesnia 2007 r.nie znajduje oparcia w dowodowym materiale,zatem nie moze byc uznana przez Sad za podstawe rozstrzygniec.
Kierujac sie zasadami poprawnego rozumowania nalezalo z tego wyprowadzic wniosek,iz sprawczynia zajscia byla oskarzona,a nie Stanislawa J.bowiem tylko one dwie brały w nim udzial,a jak kategorycznie podkreslał w swoim zeznaniu swiadek Edmund W.osoba,ktora wykrzykiwała słowa uwazane za obelzywe nie była Stanislawa J.,totez mogla nia byc tylko oskarzona.
Sad doszedl do przekonania,ze oskarzona swoim zachowaniem wyczerpala znamiona przestepstwa polegajace na zniewazeniu Stanisławy J.
Sąd Rejonowy nie znajdujac podstaw do zwolnienia oskarzonej od przypisania jej winy,stojac na stanowisku iz czyn ten charakteryzuje sie społeczna szkodliwoscia w stopniu wyzszym ,uznał oskarzona za winna popelnienia przypisanego jej przestepstwa.
Zdaniem Sadu dotychczasowy tryb zycia oskarzonej,zwlaszcza dotychczasowa niekaralnosc pozwala pozytywnie prognozowac,co do jej postawy wobec porzadku prawnego.
Oskarzonej wymierzono kare w dolnych granicach jej zagrozenia.
Uznano,iz bedzie ona adekwatna do stopnia spolecznej szkodliwosci czynu oraz stopnia zawinienia oskarzonej.
KONIEC UZASADNIENIA..

-TYLKO GDZIE DOWODY NA TO,ZE TO JA JESTEM WINNA?

" jak kategorycznie podkreslał w swoim zeznaniu swiadek Edmund W.osoba,ktora wykrzykiwała słowa uwazane za obelzywe nie była Stanislawa J.,totez mogla nia byc tylko oskarzona.

Art. 17. § 1. Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy:
1) czynu nie popełniono albo brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie jego popełnienia,

Art. 5. § 1. Oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona
§ 2. Nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego.
ustalen faktycznych w niniejszej sprawie dokonano w oparciu o wyjasnienia skarzonej oraz zeznan Stanisławy J.oraz swiadkow:
-tu pojawiaja sie nazwiska swiadkow z Komendy,Strazy Miejskiej i tych wszystkich,co zeznawali w pierwszej rozprawie/uniewinniajacej mnie/.
Uwzgledniono tez obszerny material ,na ktory złozyły sie pisma Stanisławy J.,kserokopie notatnikow słuzbowych z Policji i Strazy Miejskiej oraz dane osobopoznawcze dotyczace mojej osoby.
-nie przyszło do głowy sadowi,aby sprawdzic osobe Stanisławy J.

SAD PRZYJAŁ JAKO WIARYGODNA WERSJE ZDARZENIA PRZEDSTAWIONA PRZEZ STANISŁAWE J.
bowiem znajduje ona odzwierciedlenie w zeznaniach swiadkow:
-Edmunda W-pana z garazu./ktory nic nie widzial,a niby tylko słyszał a i tak nie wie kogo..../
-Marianny K.-niby kolezanki/ktora nic nie wie,ale słyszała o tym od Stanisławy J./
-Ireny M.-corki Stanisławy J./ktora nic nie wie,tylko wie to,co matka jej powiedziała/

dalsze uzasadnienie:
-co do zdarzenia bedacego przedmiotem niniejszego postepowania Sad uznał,ze przebiegało ono w sposób opisany przez Stanisławe J.
Swiadcza o tym zeznania Edmunda W.,ktory obszernie zeznawał.
Wskazał,ze nie był naocznym swiadkiem zdarzenia,ale wszystko wyraznie słyszał,bedac w garazu na posesji Stanisławy J.Wskazał nawet na konkretne słowa jakie padły.
Wskazał,ze dobrze słyszał,bowiem drzwi do garazu,jak i usytuowane w nim okno od strony ulicy były otwarte,był ciepły jesienny dzien,a w tym czasie nikogo nie było w poblizu.

ode mnie:-sęk w tym,ze garaz nie posiada okna,tylko zabity na cztery spusty lufcik.
-w poblizu był moj syn,ktory krzyczał do Stanisławy J.aby sie wreszcie zamkneła...wiec
Edmund W.musiał to tez słyszec,a nie słyszal.../???/
Edmund W.zeznał,ze nie rozpoznał głosu,ale wykluczył,aby to była Stanisława J.
Swoje zeznania podtrzymał w toku całego postepowania sadowego,nie zmieniał ich ani sie z nich nie wycofał.
Jego zeznania sa konsekwentne,stanowcze i koreluja z wersja przedstawiona przez Stanisławe J.
Nadto trzeba wskazac,ze Edmund W.jest prawnikiem,co powoduje,ze jego zeznaniom nalezy dac wiare takze z tego powodu.
I TUTAJ BARDZO CIEKAWY OPIS:
swiadek Marianna K.-nie była swiadkiem zdarzenia,zna całokształt z relacji Stanisławy J.
Ale zeznala,ze na przełomie marca i kwietnia 2010 widziała odjeżdżajacy spod domu Stanisławy J.radiowóz policyjny.Gdy doszła do posesji Stanisławy J.,to od niej sie dowiedziała,ze ta została oblana woda przez corke oskarzonej.Widziala mokre schody i przemoczona Stanisławe J.
Sad uznał,ze zeznania tego swiadka w pełni ukazuja negatywny stosunek oskarzonej i jej rodziny do Stanisławy J.,a tym samym zaprzeczaja zeznaniom oskarzonej,jakoby unikała ona wszelkiego kontaktu z sasiadka.
Sad ocenia te zeznania jako rzeczowe.logiczne oraz majace wsparcie w zebranym materiale dowodowym.
ode mnie:
-TOTALNE PRZEGIĘCIE...!!!!!!!!!!!!!!!!....gdzie tu logika...???...jak ktos cos jej zrobi,to jaki to ma zwiazek z moim kontaktem z S.J....???...a moze Sad jest przekonany,ze ja sie wcielam w inne osoby...???

swiadek:Irena M./corka S.J./przebieg zna tylko z relacji matki Stanisławy J.,ale...była swiadkiem ,jak oskarzona obrywała kwiatki,ktore wystawały przez płot na jej posesje i tak oberwane przerzucała na posesje Stanisławy J.
Sąd dał wiare tym zeznaniom,poniewaz sa spójne,logiczne ,a ponadto sa zbiezne w tresci z pozostałymi dowodami stanowiacymi podstawe ustalonego stanu faktycznego.
ode mnie:
-a co maja kwiatki/wymyślone takze/do obelzywych słow,ktore rzekomo uzywałam...??????

A TERAZ MOI SWIADKOWIE:

-KrystynaR.-/sasiadka z naprzeciwka/nie była wprawdzie swiadkiem zdarzenia z oskarzenia,ale widziała i słyszala,jak StanisławaJ.w maju 2008 roku wyzywa mnie uzywajac słow powszechnie uznawanych za obelzywe i obrzuca kamieniami nasza posesje.Sąd daje wiare tym zeznaniom,bowiem sa one kolejnym potwierdzeniem nieprawidłowych relacji panujacych miedzy oskarzona a oskarzycielka...?????
ode mnie:
-mam sie śmiać czy płakać?

-Piotr K./moj syn/zeznawał w sprawie dwukrotnie.Jego zeznania roznia sie.
w pierwszym nic nie widzial,nic nie slyszal...w drugim nic nie pamieta....
Ale dalej:dodał,ze wyszedł tego dnia z domu po tym jak usłyszał wykrzykiwane przez Stanisławe J.wyzwiska wobec jego matki.
Sąd nie dał wiary w całosci zeznaniom tego swiadka,uznał je za prawdziwe w takim zakresie,w jakim relacjonuja istnienie wieloletniego konfliktu pomiedzy oskarzona a oskarzycielka,jak tez wskazuja na fakt zaistnienia zdarzenia z 28 wrzesnia 2007 r.W pozostałym zakresie przecza ustaleniom poczynionym przez Sad.Zmieniaja sie,sa chaotyczne i niespójne.Sad nie moze dac wiary tym zeznaniom.Swiadek składal zeznania dla uzyskania orzeczenia przychylnego dla jego matki.
ode mnie:
-i co o tym myslec?...pokrecono,przekrecono,aby nic nie wyszło!
uzasadnienie:staram sie podac jak najwięcej,bo jest na 10 stron i tak,jakby w kółko macieju-powtarza sie.
duzo przytoczonych "faktów"nie było poruszanych na rozprawach,a wiec były omawiane prywatnie.
i tak:

==obie kobiety nie utrzymuja ze soba kontaktów,bo maja do siebie pretensje o zachowania podejmowane na terenie ich posesji.

moje wyjasnienie:
-mnie nie obchodzi,co ona robi u siebie na posesji,ale Stanisława J.ma ciagły podglad na nasza posesje-

==zachowania nacechowane sa obustronną złosliwoscia i nieprzejednaniem.Tytułem przykładu nalezy wskazac na żadania S.J.o rozebranie garazu stojacego na posesji oskarzonej,czy usuniecia drzew i krzewow z tejze działki,ktore miały zasłaniac widok.

moje wyjasnienie:
-a niby dlaczego mialabym rozbierac garaz?...bo ONA tak chce?...a zreszta jej garaz jest "przytulony" do naszego,bo budowal go moj Tata z jej mężem-
-a drzewa i krzewy rosna daleko od jej domu i posesji...a zasłaniaja jedynie dla niej widok na domy innych sasiadow,ktorych nie moze podgladac-a wogole to sa nastepne wymyslone bzdury,piewszy raz o tym slysze,a przeczytałam dopiero w uzasadnieniu.

==oskarżona jak i członkowie jej rodziny przyczynili sie do zaognienia relacji miedzysąsiedzkich,m.innymi ustawiajac kubeł na smieci,tam,gdzie Stanisławie.J. nie podobało sie..

moje wyjasnienie:
-to było z 15 lat temu,a jej kubeł stał obok naszego,dla swietego spokoju przeniosłam go,chociaz mam pismo,ze stal w odpowiednim miejscu-na wszystko musze mieć pisma,niedługo pewnie tez o tym,ze chodze prawidłowo po swoim podwórku???

==czy tez obrzucali jajkami dom oskarżycielki

moje wyjasnienie:
-jakim prawem oczernia sie członkow mojej rodziny z niesprawdzonych i nie potwierdzonych zarzutow-

==czy tez nie sprzatali psich odchodów na swojej posesji.

==nadto obie strony odnosza sie do siebie z wrogoscia,co niejednokrotnie konczy sie wzajemnymi wyzwiskami

moje wyjasnienie:
-wzajemnymi wyzwiskami...a wiec Stanisława J.jednak wyzywała?

CZY MOZNA DOPATRZEC SIE W TYM OPISIE ZARZUCONEGO MI CZYNU W OSKARZENIU?
/a oskarzenie jest o używanie obelżywych słów/

dalej:
==w dniu 28 wrzesnia 2007 roku oskarzona L.K.wyszła do sklepu.Zabrała ze soba wozek na zakupy.Ok.godz.11 wracala na teren swojej posesji przechodzac obok ogrodzenia posesji S.J.
W tym czasie w garazu Stanisławy.J.przebywal Edmund.W.
Widzac oskarzona /czyli mnie/ na ulicy ,Stanisława.J.udała sie w jej kierunku.Podeszła do niej celem wyjasnienia zdarzenia z poprzedniego dnia/obrzucenie jej domu jajkami przez wnukow oskarzonej/.Wówczas oskarzona użyła wobec S.J.słów uznanych powszechnie za obelzywe.

moje wyjasnienie:
-dobrze,ze chociaz sie przyznała,ze podeszla...tylko trzeba znac osobe jej pokroju,zeby wiedziec,ze taki ktos nie dziala w dobrej intencji-

==po chwili na posesji pojawil sie syn oskarzonej,zaalarmowany hałasami,dobiegajacymi z dworu

moje wyjasnienie:
-ja bylam w srodku domu,dzwoniłam na policje,a ona wyzywała ze swojego ganku,i tak sie darła,ze syn usłyszal.

==Stanisława.J.poinformowała takze przebywajacego w garazu Edmunda.W.o przebiegu zdarzen.

moje wyjasnienie:
-a po co go informowała,jak podobno sam słyszał...

==Dla potrzeb postepowania,oskarzona poddana została jednorazowemu badaniu sadowo-psychiatrycznemu,w trakcie ktorego biegli zgodnie orzekli,ze oskarzona nie jest osoba upośledzona umysłowo,nie przejawia tez zaburzen typu psychotycznego ani innego zakłócenia czynnosci psychicznych.Zdaniem biegłych oskarzona w trakcie zajscia znajdowała sie w rekompensacji emocjonalnej wywołanej długotrwałym konfliktem sasiedzkim i poczuciem bezradnosci w podejmowanych próbach rozwiazania go.

==Oskarzona nie przyznała sie do popełnienia zarzucanego jej czynu.Stwierdziła rowniez,ze unika kontaktow z sasiadka,nie odzywa sie do niej,nie reaguje na jej prowokacyjne zachowanie.Unika takze przechodzenia przy ogrodzeniu posesji sasiadki,bowiem wowczas padaja w jej kierunku wyzwiska oraz sasiadka na nia pluje.
==Oskarzona potwierdzila,ze zdarzenie z dnia 28 wrzesnia 2007 mialo miejsce,jednakze to ona ,a nie S.J. jest osoba pokrzywdzona.Podkresliła,ze Stanisława.J.zaatakowała ja nie tylko słownie,ale dopusciła sie tez przemocy fizycznej.
==Oskarzona wezwała policje,ale do interwencji nie doszło.
poczułam sie tak,jakby ktos wydał zlecenie na wykończenie mnie...

jak łatwo mozna zniszczyc komuś zdrowie czy zycie ,bezmyślną decyzja.
W polskim prawie sa takie przepisy,ze niejeden juz niesprawiedliwie osądzony,odebrał sobie zycie.
W wiekszosci spraw nie ma odwołania,nie ma komu sie poskarżyć..."niezawisły sąd wydaje wyrok i...AMEN...!!!"
silniejszy psychicznie stara sie walczyc o prawde i sprawiedliwość...słabszy odpuszcza .

Ja mam jeszcze szansę...po przeczytaniu uzasadnienia/po którym to włosy stanęły mi dęba/.... apelacja do Sadu Okregowego w Szczecinie.

ale najpierw napisze troche o uzasadnieniu...bardzo ciekawa lektura z prawniczego punktu widzenia.Takich głupot dawno nie czytałam...nawet na Pudelku,plotkarskim portalu,piszą sensowniej.
odbyły sie jeszcze dwie rozprawy,na ktorej przesłuchano pana z garazu Edmunda.W i mojego syna,ktory był swiadkiem wyzywania mnie przez Stanisławe.J.
Sciągnieto tez z Poznania corke Stanisławy.J.-ktora -notabene-nie przebywa w miejscu zamieszkania matki/wogole tu nie bywa,przynajmniej ja jej nie widuje/ i jakas nieznana mi osobe,rzekomo kolezanke S.J.
Pan z garazu Edmund.W.oczywiscie potwierdzil z dokładnoscia zegarka szwajcarskiego poprzednie swoje zeznanie,ale jako prawnik ma dostep do akt,wiec zapoznal sie,co nakłamał poprzednim razem,zeby czegos nie pomylić.Tym razem jeszcze dodał,ze te wyzwiska,to napewno nie był głos Stanisławy.J.,bo ten głos dobrze zna,ale mnie nie widział,wiec nie wie,czy to byłam ja.
A prawda jest taka,ze gdybym to ja wyzywała S.J. musiałabym chyba wyjsc z domu,a wtedy Edmund.W.musialby mnie widziec,nie ma innej opcji,bo jezeli wogole tam byl,to garaz jest tak usytuowany,ze musialby mnie widziec.
Sad uznał to za wiarygodne,bo po pierwsze zeznaje prawnik,a po drugie,skoro nie Stanisława.J. to zostałam tylko i napewno JA.
No tak, to jest bezludna wyspa,gdzie zyje tylko S.J. i JA.
Zeznaje moj syn-jako bliska mi osoba ma prawo do odmowy składania zeznan.
Sędzia nie zezwala na odmowe,straszy,ze go ukara i powiadomi zaklad pracy,bo i tak napewno bedzie kłamał,w koncu zeznaje w obronie matki.
Powiedzial prawde,a i tak wszystko przekręcono,zeby wyszło niewiarygodnie.
Corka S.J. nic nie wie,nigdy nie była swiadkiem awantury z mojej strony,tylko kiedys tam widziała,jak zerwałam kwiatek S.J.i go wyrzuciłam./???????????/
Cos musiała powiedziec-dobrze chociaz,ze tylko taka głupotę.
Niby kolezanka ,tez paplała od rzeczy,o jakims mokrym ganku,wodzie i policji.
Potem sie okazało,ze ta woda na ganku,to ma byc sprawka mojej corki,ktora miała oblac S.J.woda...
kolejne niepotwierdzone bzdury i kłamstwa,tak jak obrzucenie jajkami jej domu przez moje wnuki.
JEDNA WIELKA FARSA!!!!!!!!!!!!!!
i na tym sprawe zakonczono,uznajac mnie WINNĄ.!!!!

za popełnione przestepstwo/art.216 &1 kk,tzn.za uzywanie słów powszechnie uważanych za obelżywe,/mozna powiedziec-mała szkodliwość czynu/skazano mnie na:
-500.-złotych grzywny,warunkowo zawieszonej na okres proby lat 2
-zapłate 2.300.-złotych na rzecz S.J./czyli za te podrobiona fakture/+koszty sadowe
-i jednoczesnie zwalnia mnie od zapłaty kosztow sadowych w całosci na rzecz Skarbu Panstwa.

Moja adwokat złapała sie za głowe,a ja...wyladowałam w szpitalu z podejrzeniem zawału.

czwartek, 19 stycznia 2012

ONA złozyła apelacje.
No,tak ma prawnika w garazu,to czuje sie mocna.
2-lata nie wystarczyły,aby sprawe zbadać i wyjasnic istote tej sprawy.
Sad Apelacyjny apelacje przyjał i nakazał ponowne rozpatrzenie z zaleceniami zbadania pod katem wylacznie okreslonego dnia,w ktorym nastapiło rzekome "przestepstwo".
No,tak to jest bardzo powazna sprawa i trzeba z dokładnoscia jubilerska wszystko wyszczegolnic.
I zaczeło sie ...
Poprzednia sprawe prowadziła młoda,miła sedzina,a teraz za szanownym stołem sędziowskim zasiadla w podeszłym wieku,nad wyraz niesympatyczna,a wrecz arogancka pani Sedzia.
Juz od pierwszego wejscia na sale dostało mi sie,bo adwokatka sie spożniła,wiec ja jestem winna;na przybycie sędzi , powinnam czekac pod drzwiami,a nie kilka metrow dalej.
Juz wiedziałam,ze mam przerypane.
-dzisiaj żałuje,ze nie poprosiłam o zmiane sedziego.
A koński rechot S.J.doprowadził do tego,ze nie wytrzymałam i zwrociłam pani Sedzi uwage,iż nie zycze sobie takiego traktowania.
Pierwsza rozprawa zakonczyla sie tylko na odczytaniu pozwow,bo S.J.czuła sie tak pewnie i swobodnie,ze jej zachowanie doprowadziło sedzine do bolu głowy i rozprawe przerwała.
Wszyscy wyszli z sali,oprocz S.J.i p.Sędzi.Zostały na pogaduszkach.
Na nastepnej rozprawie,juz na wstepie p.Sedzia oznajmiła mi,ze zabiera mi adwokata z urzedu,poniewaz stac mnie na prywatnego- w wyliczance mojego bogactwa brakowało tylko willi z basenem i odrzutowca.A moj majatek to tylko mizerna emeryturka!!!
Na moje pytanie ,skad Wysoki Sad ma takie informacje,dostałam odpowiedz ,ze od pani S.J....???????
Kiedy to powiedziała?..jak były sam na sam....
BEZ KOMENTARZA...!!!
Na moja prosbe o zaprotokołowanie tego,co chce powiedziec,p.Sedzia arogancko powiedziała,a wlasciwie to ryknęła,ze ona tu decyduje,kto co bedzie mowił i kiedy bedzie protokołowane.
Nie dopuszczono mnie wogole do głosu.
A chciałam przedstawic dowod,w postaci nagranego filmu,kiedy to S.J./ w trakcie ataku szału,nie pierwszego zreszta/wygrazała pod naszym adresem,i to sama do siebie sie darła,bo nikogo z naszej rodziny nie było na zewnatrz domu./nagrywałam to z okna,kiedy usłyszałam krzyki/.
Według p.Sedzi ,to nie jest dowod./????/
Za to p.Sedzia zaproponowała,ze jesli oddam S.J.wszystkie wyłozone na sprawe pieniadze,to nie bedzie sprawy...
i okazało sie,ze S.J.ma fakture na kwote 2.000/dwa tysiace/za napisanie pozwu...???
o,dziwo,nawet sedzina sie zdziwiła.
Pózniej obdzwoniłam kilkunastu adwokatow,z pytaniem ile kosztuje napisanie pozwu.
Wszyscy podawali mniej wiecej kwote od 200 do 400 zlotych.
Komu wiec ONA zapłacila 2.000,-tysiace?...napewno f-ra podrobiona,aby wyłudzic pieniadze,jakby z gory wiedziala,ze wygra.
Kilka pytan p.Sedzi,kompletnie nie na temat,bo pani Sedzia interesowała sie raczej moim zyciem osobistym,albo.np.dlaczego nie kłaniamy sie i nie pozdrawiamy S.J.
To troche juz wychodziło poza ramy logicznego myslenia.
Sprawa znowu przerwana i odłozona-z powodu zachowania S.J.- p.Sedzię rozbolało oko...???
Wszyscy wyszli,a ONA i p.Sedzia znowu zostały...tym razem poczekałam z ciekawosci jak długo tam beda siedziały.
Po 40 minutach jeszcze nie wyszły,dłuzej nie czekałam.
Za rada mojej adwokatki nie chodziłam wiecej na rozprawy,nie widziałam sensu ,skoro nie mam prawa zabierania głosu,a mam pelnomocnika,to nie musze ogladac wariackiego zachowywania sie S.J.i bezczelnej postawy sedziny.Nerwy buzują,a zdrowie wazniejsze.
wyciagnieto informacje co do mojej osoby wszedzie,gdzie tylko sie dało:
-wyciag o niekaralnosci/a moze byla juz karana/
-dokumentacja medyczna/a moze bierze jakies psychotropy/
-badanie przez biegłych psychiatrow/a moze wariatka/
potraktowano mnie jak pospolitego bandziora,jakbym kogos zamordowała.
Nie wykonano za to czynnosci,majacych znaczny wpływ na przebieg sprawy i ocene sytuacji.
Czyli badano wszystkie lata wstecz,a nie konkretnej daty dotyczacej oskarzenia.Nie zbadano,dlaczego Prokuratura odmowila wszczecia postepowania ,dlaczego nie bylo interwencji policji ,w dniu napasci na mnie przez Stanisławe.J.Nie przeprowadzono tez wywiadu co do osoby Stanisławy.J.
Zeznania funkcjonariuszy przyjezdzajacych na Stanisławy.J.wezwania,były na plus dla mnie,do tego stopnia,ze ONA poleciala do Komendy i zazadala zmiany dzielnicowego,bo nie zyczy sobie,zeby ktos kto zeznaje przeciw niej,był jej dzielnicowym.Dzielnicowy,dobry chłopina,tylko sie ucieszyl,ze ma babe z glowy:)))
Stanisława.J.podstawila swiadka...mowie podstawila,bo swiadek kłamal w zywe oczy,mimo,ze jest radca prawnym.
Syanisława.J.wynajmuje mu garaz na samochód.
Tez zachodze w głowe,jakiego fortelu ONA uzyła,zeby nakłonic pana Edmunda.W.do skladania falszywych zeznan.
Tak mu zalezy na tym miernym garazu,ze posunał sie do tego stopnia?A moze maja inny układ?
W tym procesie wszystko przemawiało na moja korzysc,nawet zeznania pana z garazu Edmunda.W.budziły wątpliwosci,bo on tylko słyszał,ale nic nie widział.
Wreszcie sprawe zakonczono,wyrokiem uniewinniajacym mnie.
Uznano,ze to Stanisława.J.jest osoba uciazliwa i złosliwa.
Mimo dobrego dla mnie wyroku,nie zgadzalam sie z pewnymi argumentami wysunietymi w czasie procesu..sugerowano,ze ja działałam pod wpływem emocji...JA NIE DZIAŁAŁAM WOGOLE,OSKARZENIE MNIE PRZEZ S.J.JEST NIEPRAWDZIWE!!!!!!!!!!!!!!
Czy Wysoki Sad moze opierac sie na domniemaniu,czy nie musi miec dowodow???
Ale dałam sobie spokoj,nerwowka sie skonczyła wreszcie...wyrok jest...spoko...
W JAKIM JA BYŁAM BŁĘDZIE...
...to co ja przeszłam przedtem,to pestka,z tym co było potem.
ja sie nawet ucieszyłam,ze ONA to zrobiła,bo:
-po pierwsze,nie zrobilam tego o co mnie oskarza,nie obawiam sie, niech poszukaja dowodow...
-po drugie,jedynie Sad jest kompetentny do skierowania na badania psychiatryczne,wiec moze wreszcie ktos sie tym zajmie....i bedziemy mieli nareszcie spokoj...
odpowiedzialam na pozew dosc obszernie,opisujac,co to za osoba ,jak sie zachowuje i co wyczynia od wielu juz lat,proszac jednoczesnie o przeprowadzenie wywiadu srodowiskowego,przesluchania swiadkow z interwencji na jej donosy,oraz skierowanie S.J.na badanie psychiatryczne.
Poprosilam tez o adwokata z urzedu,bo nie miałam zamiaru ogladac tej zezowatej gęby ani słuchac jej bzdur.
-dzisiaj żałuje,ze nie bywałam osobiscie na rozprawach,bo moze by to cos zmienilo?
Adwokat z urzedu,to nie to samo co opłacona prywatnie papuga....ograniczala sie li tylko do bywania,bez zabierania głosu,jak sie pózniej dowiedzialam.
Co zrobila p.Sedzia?...SKIEROWAŁA MNIE NA BADANIA PSYCHIATRYCZNE!!!!!
Wyciagneła cała moja dokumentacje medyczna,do ktorej ONA miala dostep,a chyba to jest tajemnica lekarska?...dla Sadu-rozumiem,ale dla innych?
i to jeszcze przed rozpoznaniem sprawy,czyli naruszono art.193 .
***Jeżeli w trakcie postępowania karnego organ procesowy poweźmie wątpliwość co do stanu psychicznego oskarżonego zasięga opinii biegłych psychiatrów. Sąd, a w postępowaniu przygotowawczym prokurator, powołuje co najmniej dwóch biegłych psychiatrów (art. 193 par.1 Kpk i 202 par.1 Kpk) (1997). Tylko sąd lub prokurator, jako organ postępowania karnego, jest kompetentny do powołania biegłych psychiatrów, nie ma takich uprawnień Policja ani inne organy ścigania. M. Cieślak (1991) uzasadniał takie unormowanie prawne tym, że "badanie psychiatryczne nie jest obojętne dla danej osoby z punktu widzenia jej odczuć i jej reputacji w społeczeństwie", dlatego może ono być dopuszczone tylko wtedy "gdy istnieją uzasadnione, oparte na konkretnych okolicznościach i dowodach wątpliwości, co do normalnego stanu psychicznego danej osoby". ***
Nerwy,nerwy,nerwy,bo to wiadomo,jak jest z takimi badaniami,czasami zupelnie zdrowego czlowieka wsadza sie do czubkow.
Ale badania przeszly pomyslnie,bardzo na moja korzysc!!!
Przesluchano swiadkow...szukano dziury w całym przez ponad 2-lata...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
oj,sporo mi ucieka z pamieci,tyle tego jest...zapomnialam napisac,ze dzien wczesniej weszla na nasza posesje/mieszkam w domku z cala rodzina/,stanela pod garazem i tak stala ze dwie godziny,a ze wszyscy bylismy w domu,to tylko przez okno kikowalismy,co ona bedzie robila dalej.
-dzisiaj żałuje,bo moglismy ja obezwładnic i oskarzyc o wtargniecie na cudza posesje,a to jest karalne.
Prowokacja nie powiodla sie,nikt do niej nie wyszedl i awantury nie bylo,wiec wymyslila...obrzucila swoj dom jajkami i wezwala policje,ze to moje wnuki to zrobili.Kiedy funkcjonariusze sie zjawili,ONA byla na naszym terenie,pod garazem,stamtad ja wyciagneli.Mielismy wtedy male pieski,wiec sie ich nie bala,teraz nie wejdzie,bo mamy tez duzego wilczura.
Sprawe nieszczesnych jajek umorzono oczywiscie,z braku dowodow.
Do stycznia 2008 roku byl jako-tako spokoj...zima,wiec mało wychodzila z domu.
I wlasnie od stycznia zaczal sie moj horror i walka z Temida,ktora okazala sie nie tylko,ze ślepa,ale i głucha:)))
Dostalam pozew złożony przez S.J.,w ktorym to oskarza mnie,ze 29 wrzesnia 2007 roku wyzwałam ja wulgarnymi słowami,czyli art.216 kpk.
Czyli,to co w tym dniu zrobiła sama,a nawet wiecej,bo naruszyła tez moja nietykalnosc cielesną-zwaliła na mnie.
Cztery miesiace myslała i wymysliła....syn moj do dzisiaj mi wypomina,dlaczego wtedy nie podałam jej do sadu,no to masz ONA to zrobila.
Zaskoczyłam ja pewnie swoim pismem do Prokuratury,bo nigdy wczesniej nie zglaszalam jej wybrykow...dla mnie to wariatka i wedlug przysłowia:'gówna lepiej nie ruszac,bo smierdzi"...
trzymamy sie tego do dzisiaj.
No,to ONA poszła wyzej...

29 wrzesnia wracałam ze sklepu,z wozeczkiem na zakupy,bo dzwigac nie moge/kregosłup/i pomagałam sobie w chodzeniu kula ortopedyczna.Juz bylam pod furtka,kiedy poczułam kopniecie w tył wozeczka...o mały włos,a upadlabym.
Wchodzac na swoja posesje,odruchowo juz odwracam glowe,zeby nie uwidziec tej zmory,cały dzien krazacej wokol płotu,wiec nawet nie zauwazylam,kiedy ONA podbiegla i mnie kopneła.
SZOK!!!!!!!!!...jak moglam najszybciej ucieklam do domu,mowe mi dosłownie odebrało.
A pani Stanisława.J.z ogromnym zadowoleniem rechotała i swoje codzienne dialogi nadawała/czyt.wyzwiska/.
-dzisiaj żałuje,ze nie machnełam jej kula przez te głupia łepetyne.
Pierwszy raz poprosilam policje o interwencje,bo to juz nie przelewki,to juz prawie jak zamach na zycie.
Tego jeszcze nie było...ale widocznie S.J.wymyslila sobie taki sposob na zwrocenie uwagi na swoja osobe.
Interwencji nie doczekałam sie.....nikt nie pojawil sie ,mimo prawidlowego zgloszenia/moje zgloszenie jest nagrane na aparaturze w policji/.
Napisalam pismo do Prokuratury o popełnieniu przestepstwa przez pania Stanisławe.J.
Prokuratura sprawe umorzyla,bo...takiego zdarzenia nie bylo!!!!!!!!!!!!
Dałam sobie spokoj,nic wiecej w tej sprawie nie robilam,chociaz mialam pomysl,aby zlozyc pozew do Sadu,tylko,ze sam dzielnicowy powiedzial:"i bedzie sie pani z wariatka sadzic?...pokaze żółte papiery i bedzie po sprawie".
Od tamtej pory nie wychodze z domu sama,bo sie boje.To jest zdrowa,silna baba,a ja mam problemy z poruszaniem sie,wiec,ani jej nie oddam,ani nie dogonie...
Ale w zamian,mam utrudniane wejscie do domu...bo zeby wejsc do srodka,musze przejsc obok dzielacego posesje płotu i to w niewielkiej odleglosci/ok.2 metrow/.
ONA czatuje..jak kleszcz na ofiare.jak widzi,ze wchodze,zaczyna na przyklad trzepanie brudnych zakurzonych szmat,tak,ze przejsc sie nie da w takim tumanie kurzu,wiec czekam cierpliwie za winklem,az jej sie znudzi to trzepanie,albo okrażam wokół dom.
poniewaz nie reagowalismy na jej prowokacje i zaczepki,co doprowadzało ja do furii,zaczeła pisac donosy.
I to jakie-to tylko czasteczka przykładow:
-"bo ona chce wejsc do naszej piwnicy,zobaczyc czym my w piecu palimy"
-"a to napewno jest wegiel kradziony"
-"bo moj 85-letni Tato skacze przez płot do jej ogrodu na czeresnie"
-"nalezy dac nam nakaz zlikwidowania drzewa orzecha/40-letniego/,bo zasłania jej widok na domy sasiadow.A to drzewo stoi dobre 50 metrow od jej domu,a dodam,ze u siebie w ogrodzie powycinała wszystkie drzewa,zeby widziec,co robia ludzie w domach i ogrodkach.
Nawet nie chce mi sie juz pisac tych idiotyzmow,warto tylko dodac,ze na kazde jej zawołanie zjawiala sie policja lub straz miejska.Duzo kasy posiadaja,zeby zajmowac sie takimi zgloszeniami.Ale to przeciez my podatnicy za to płacimy.
Jak moj pies zrobił kupe na moim podworku,to przyjechalo 4 policjantow i na jej rozkaz nawet zdjecia robili-jednej psiej kupy...to dopiero jest polityka.
Ciagle sie zastanawiam,jakiego ona argumentu uzywa,ze szanowna wladza pędem leci na jej zawołanie.
A wyzwiska,rzucanie w zwierzaczki kamieniami,wyrzucanie smieci na nasza posesje,to juz jest jak narkotyk,bez tego dla niej to dzien stracony.
Z naszej strony ciagle brak reakcji...a z nia coraz gorzej.
Zaczyna sama wyrzadzaj szkody u siebie i wzywac policje...
Władza przyjezdza,protokół spisze,posmieje sie pod nosem i odjeżdża.
Apokalipsa zaczeła sie we wrzesniu 2007 roku....dla mnie ten horror trwa do chwili obecnej.
na poczatek mały wstęp,jak to sie wszystko zaczeło.
od urodzenia do dzis mieszkam w tym samym domu .Sasiedzi sa wspaniali,oprocz jednej baby,ktora przylazła nie wiadomo skad,została zona fajnego faceta/przyjaciela mojego Taty/weszła do wspaniałej rodziny,jej maz i jego rodzice byli cudownymi ludzmi...no i sie zaczeło...awantury na porzadku dziennym robiła nie tylko w swojej rodzinie,ale tez ludziom mieszkajacym obok.Urodzila dwoje dzieci,corka uciekła z domu po 18-stce,syn sie szybko ozenił i mimo,ze mieszka baba w domku,to wyprowadzil sie do tesciow na wies,a po paru latach awantur ze strony matki zabił sie:(((Maz tez umarł za szybko..została sama.
Z synowa i wnukiem nie utrzymuje kontaktu,ale sprawe sadowa jej załozyła,posadzajac o to samo co mnie,czyli o ublizanie ,mimo,ze nie widziały sie od ponad 15 lat.Zadała tez od synowej ,aby zmieniła nazwisko,bo ONA sobie nie zyczy,aby posługiwała sie tym samym nazwiskiem.
Wyszło na jaw,ze leczy sie psychiatrycznie.
Zaczeła nekac,gnebic,donosic na wszystko i wszystkich,co sie rusza...nic jej nie pasuje,nic nie podoba sie.Wymysla takie bzdury,ze włosy dęba staja.
SCHIZOFRENIA...jak ktos zna te chorobe,to wie co taki człowiek ma w głowie.
Rodzina od niej uciekła i nie utrzymuje z nia kontaktu,skłócona jest ze wszystkimi obok mieszkajacymi,a nawet i dalej.
Siedzi sama jak szczur w wielkim domu,jedynie zdrowie ma i siłe,bo rozumu jej zabrakło dawno temu.
Nikt do niej nie przychodzi,nikt ja nie odwiedza.
Jak jeszcze zyl jej maz i przyjezdzala jego siostra,to mieszkala u nas i z bratem spotykala sie w naszym domu.Progu domu własnego brata nie przekroczyła,ze wzgledu na te jędzę.
My mielismy długo "szczescie",bo walczyla z sasiadami z drugiej strony swego domu.Ale widocznie juz sie jej znudzili,bo od ok.15 lat wzięła sie za nasza rodzine.
Prowadziła walke z moimi rodzicami,a kiedy rodzice zmarli przeniosła swoja wrogość na mnie i na moje dzieci,a potem i wnuki.
My ja olewamy,nie zwracalismy dlugo uwagi na to co ona wyprawiała.
Ale jak zaczeła za bardzo atakowac,to zglosiłam do opieki,zeby sie nia zajeli...akurat...nie ma takiego przepisu,zeby chorego leczyc,musi sam sie zgłosic na leczenie?????
No i robiło sie coraz tragiczniej.
...załozyłam ten blog,aby opisac moje spotkanie z wymiarem sprawiedliwosci.Oczywiscie nie z mojej winy doszlo do tego spotkania,ale za posrednictwem pewnej wyjatkowo złej,złosliwej,perfidnej i na dodatek chorej psychicznie osoby. Bardzo boli i męczy bezsilnosc,niemoc oraz brak zainteresowania wladz, u ktorych szukam pomocy. Moj przypadek napewno nie jest wyjatkiem,wielu ludzi padło jako "kozioł ofiarny"poprzez niesprawiedliwą ocene,wydana przez tzw."niezawisły sąd"...ja postanowiłam opisac ... jestem usposobienia łagodnego,ale tutaj nie bede sie "pieścic",bo okazuje sie,ze delikatność nie popłaca.
Nie moze byc,tak jak jest...a jest to niby zwykły spór sasiedzki,uciażliwy raczej z jednej strony...ale efekty koncowe,jak za przestepstwo wyzszego kalibru.
Pierwszy raz mam do czynienia z procesem sadowym i moje wyobrazenia o wymiarze sprawiedliwosci , przebiegu samego procesu,zachowan urzednikow panstwowych...wszystko legło w gruzach!
Dlatego tutaj "wykrzycze"wszystko,czego nie chce słuchac ten kto powinien!
SPRAWIEDLIWOSC I PRAWDA...O TO NALEZY WALCZYC I JA NIE ODPUSZCZE...!!!