czwartek, 19 stycznia 2012

na poczatek mały wstęp,jak to sie wszystko zaczeło.
od urodzenia do dzis mieszkam w tym samym domu .Sasiedzi sa wspaniali,oprocz jednej baby,ktora przylazła nie wiadomo skad,została zona fajnego faceta/przyjaciela mojego Taty/weszła do wspaniałej rodziny,jej maz i jego rodzice byli cudownymi ludzmi...no i sie zaczeło...awantury na porzadku dziennym robiła nie tylko w swojej rodzinie,ale tez ludziom mieszkajacym obok.Urodzila dwoje dzieci,corka uciekła z domu po 18-stce,syn sie szybko ozenił i mimo,ze mieszka baba w domku,to wyprowadzil sie do tesciow na wies,a po paru latach awantur ze strony matki zabił sie:(((Maz tez umarł za szybko..została sama.
Z synowa i wnukiem nie utrzymuje kontaktu,ale sprawe sadowa jej załozyła,posadzajac o to samo co mnie,czyli o ublizanie ,mimo,ze nie widziały sie od ponad 15 lat.Zadała tez od synowej ,aby zmieniła nazwisko,bo ONA sobie nie zyczy,aby posługiwała sie tym samym nazwiskiem.
Wyszło na jaw,ze leczy sie psychiatrycznie.
Zaczeła nekac,gnebic,donosic na wszystko i wszystkich,co sie rusza...nic jej nie pasuje,nic nie podoba sie.Wymysla takie bzdury,ze włosy dęba staja.
SCHIZOFRENIA...jak ktos zna te chorobe,to wie co taki człowiek ma w głowie.
Rodzina od niej uciekła i nie utrzymuje z nia kontaktu,skłócona jest ze wszystkimi obok mieszkajacymi,a nawet i dalej.
Siedzi sama jak szczur w wielkim domu,jedynie zdrowie ma i siłe,bo rozumu jej zabrakło dawno temu.
Nikt do niej nie przychodzi,nikt ja nie odwiedza.
Jak jeszcze zyl jej maz i przyjezdzala jego siostra,to mieszkala u nas i z bratem spotykala sie w naszym domu.Progu domu własnego brata nie przekroczyła,ze wzgledu na te jędzę.
My mielismy długo "szczescie",bo walczyla z sasiadami z drugiej strony swego domu.Ale widocznie juz sie jej znudzili,bo od ok.15 lat wzięła sie za nasza rodzine.
Prowadziła walke z moimi rodzicami,a kiedy rodzice zmarli przeniosła swoja wrogość na mnie i na moje dzieci,a potem i wnuki.
My ja olewamy,nie zwracalismy dlugo uwagi na to co ona wyprawiała.
Ale jak zaczeła za bardzo atakowac,to zglosiłam do opieki,zeby sie nia zajeli...akurat...nie ma takiego przepisu,zeby chorego leczyc,musi sam sie zgłosic na leczenie?????
No i robiło sie coraz tragiczniej.

Brak komentarzy: